No i stało się wyszliśmy z kumplem na wycieczkę rowerową. Jeździliśmy dobre ponad 3 godziny. Prawdę mówiąc fajnie się pod koniec jeździć po zmroku. Ciekawe miejsce przeżycie. Coś czuje że jutro będę miał zakwasy. Kto wie czy nie przez dłuższy czas. No cóż, moja kondycja jest taka sobie. No cóż trzeba będzie nad nią trochę popracować. Na razie nie ma siły nawet walić palcami w klawisze. więc tym razem skończę wcześniej pisać.
poniedziałek, 30 lipca 2007
Rower
Tak właśnie sobie pomyślałem. Kumpel kupuje sobie rower. Ładuje w to spory kawałek kasy. Wiec może by warto odkurzyć swój sprzęcik i trochę pojeździć. Przy okazji podreperowało by się trochę sfatygowaną kondycje. Teraz przynajmniej nie tylko czas mam na to. Ale i towarzystwo. Generalnie bezruch w który ostatni popadłem źle na mnie wpłyną. A fajnie by było by wykorzystać czas który mi pozostał do popadnięcia w kolejny bezruch związany z pracą za biurkiem, bo taka prawdopodobnie mnie czeka.
Wir fahren nach Berlin
Szykuje się malutki tygodniowy wyjazd do Berlina. Więc może chociaż przez tydzień czasu nie będzie wyglądało że obijam się w mało interesujący sposób. Trochę pozwiedzam. Trochę wpije niemieckiego piwa. Także naprawdę nie mam na co narzekać. Po powrocie, nie będę miał już wyboru. Trzeba będzie zacząć szukać roboty. A obecne chwile ostatnich tygodni polegały, prócz zwykłego obijania, oczywiście na szykowaniu się do podróży: bilety, hotel, ubezpieczenie itd. Teraz będzie pewnie jeszcze coś przygotować. Mimo ze do wyjazdu jeszcze daleko, to jeszcze trochę do zrobienia jest. A nie chcę robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Generalnie będzie fajnie. Przynajmniej wyjdzie na to że pooblewam zakończenie studiów w nieco ciekawszy sposób.
niedziela, 29 lipca 2007
Zderzenie
Tak. Czasy w których dzień polegał na tym że chodziło odbębniać praktyki, czy też niemalże dosłownie wyspać się na wykładach miną. W zasadzie cieszę się z tego. Jednocześnie nie do końca to do mnie dotarło. Generalnie na razie jestem na etapie odreagowywania ostatnich trzech miesięcy. No cóż. Był to okres w którym dosłownie zasuwałem jak robot. Wszystko by zakończyć przed tak zwanymi wakacjami. No cóż udało się. Teraz jednak przeżywał leciutki szok. Z jednej strony wpadłem z okresu wielkiej harówki w okres wielkiego obijania się. Z drugiej strony nie wiem zbyt bardzo co dalej. nie miałem dotychczas czasu by o tym myśleć. I prawdę mówiąc nie chce jeszcze o tym myśleć. Jeszcze tydzień, albo dwa.
Kim jestem?
Kim jestem? Jestem młodym człowiekiem, który niedawno. Niedawno (w tym miesiącu), zakończył studia. Co robie? No cóż otrząsam się z cudownego studenckiego życia. Pora wyswobadzać się z pętli nieustanego wspomagania rodziców. Koniec nieustannego studenckiego "obijania", dorabiania tylko po to tylko by móc opijać kolejny zdany egzamin. Teraz będzie mi dane zobaczyć jak zderza się moje wyobrażenie o tym: co daje mi ukończenie mojego kierunku studiów, z tym co oferuje realne życie na naszym polskim rynku pracy. No cóż lekko nie będzie. Ale ciągle mam nadzieje że źle też nie będzie. W końcu jestem młody, wykształcony i ambitny. Zobaczymy w jakim stopniu rzeczywistość zburzy moje wyobrażenia o przyszłości. Wszyscy starsi koledzy mówią jedno. będziesz tęsknił za studenckim życiem. No cóż, zobaczymy. A póki nadzieja w pozytywy tego świata we mnie się tli, to napiszę parę słów od siebie w tym o to miejscu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)