Strony

poniedziałek, 20 września 2010

Rzekłem

Generalnie jest tak! Że często się zdarza że właśnie tak zaczynam pisanie od tych słów.  Generalnie jest dobrze. Bo świat nie wali mi się na łeb. Przynajmniej nie teraz. Generalnie jest źle. Bo wybiłem się z rytmu w pewnych sprawach. Muszę teraz do nich wrócić. A nie powiem żeby szło jakoś fascynująco dobrze. Powiedzmy ciałem jestem praktycznie już w przyszłości, a umysłem w przeszłości. Lenistwem w teraźniejszości, a chęciami w przyszłości. I generalnie dupa. Nie bojąc się użyć tego mało kulturalnego wyrażenia, rzekłem, … gdyż brak mi już słów.

niedziela, 12 września 2010

Kapcie

Generalnie jest tak! Kolejny dzień w którym czuje się uwieziony we własnym domu. Obowiązki sprawiają że znowu muszę spędzić spory czas przed komputerm. Nie wiem czemu ale jest tak a nie inaczej. Po prostu czasami nie ma się wyboru. Telefon mam najchętniej ochotę wyłączyć. Jednakże mam takie dziwnie wrażenie że nie wypada. Chociaż z drugiej strony. Czemu nie. W sumie jest niedziela. Dla wielu osób powinienem być niedostępny. Uczucie osamotnienia leczę nieustannym podłączeniem do sieci. Daje to swojego rodzaju, swobodę. W przeciwieństwie do komórki. Wszystko rozkłada się w czasie. Nie trzeba natychmiastowo odpowiadać na pytania osób które zazwyczaj nas meczą. Rozpisać natomiast, w rozmowie z osobami z którymi naprawdę chce się rozmawiać. Ze strony monitora komputerowego świat wydaje się czasami taki piękny i wygodny. Jak przechadzka po wielkim centrum handlowym w centrum Warszawy. Wszystko ładne, nowe, czyste. Wyjście z przed komputera to jak przejście ze Złotych Tarasów wprost na Dworzec Centralny. Zbitka rzeczywistości wirtualnej z materią realnego świata. Z punktu widzenia obiektywu dobrego fotografa wszystko jest piękniejsze, szczególnie jak zdjęcia ogląda się z za szkła komputerowego, ubranym w szlafrok, kapcie - różowe zajączki z kubkiem kawy. Tym sposobem porwany przez wyobraźnię ponownie próbuję powrócić do realiów. Ciągle stoją przede mną zadania które wyznaczyłem sobie na dzień dzisiejszy. Przecież wiemy, pewne rzeczy nie robią się same.

wtorek, 7 września 2010

Przyjemność posiadania radia

Przedpołudnie, jak każdego dnia w ostatnim czasie spędzam przed komputerem. Radio nastawione na Tok Fm.  Głosy rozmowy które dobiegają z głośników budują atmosferę domową, rodzinną. Aż robi się przyjemnie. Czasami jednak jak człowiek wsłucha się w treść, zaczyna się cieszyć z faktu że te głosy akurat można po prostu wyłączyć, albo chociaż zmienić stacje radiową.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Tłum

Deszczem i chłodem wita nas dzisiaj pogoda. I tyle co dzisiaj o niej można powiedzieć. Niesamowita chęć oderwania się od rzeczywistości odciąga mnie od problemów. To błaganie o chwilową amnezje. Przynajmniej na godzinę albo dwie. Uzyskanie przynajmniej chwilowego poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Chwila której w razie czego można by zawsze zaprzeczyć. Określić jako nie byłą. Bo kto by chwalił się samotnym wyjściem do kina, względnie szwendaniem się po  sklepach. W tłumie odnajduję spokój, swego rodzaju ciszę. Znajduje swoje myśli i trzeźwe spojrzenie na świat.

czwartek, 26 sierpnia 2010

W "obronie" krzyża

Ciemny ubiór miał diabeł który przechadzając się ulicami Krakowskiego Przedmieścia, spoglądał na przechodniów, gapiów. Dręcząca go nieustanni myśl: „Po co mnie tu przysłano?” Chodził między ludźmi przez nikogo nie zauważany. Jakby nie realny, a przecież tak rzeczywisty jak ziemia po której stąpa. Pogubił się diabeł w tym co się w oku dzieje. Usiadł na schodku, otworzył wino o murek i rzekł: „Nie mam nic tu do roboty”. Patrzył dalej w ścianę, otumaniony alkoholem. Toć by się ludzie do gardeł skoczyli trza ich zostawić w „świętym spokoju”.

środa, 25 sierpnia 2010

Złe podejście

Co mam powiedzieć o życiu w tym kraju? Człowiek ma tak tego dosyć że szkoda nawet narzekać. Beznadzieja i brak perspektyw życia  nawet w wielkim mieście jest czymś normalnym. Tak samo jak gromada ludzi powtarzających że pieniądze leżą na ziemi, wystarczy tylko się schylić. My przekonani o swojej wielkości, sądzimy że to nie my jesteśmy nieprzystosowani, to świat jest nieprzystosowany do nas. To co jest naszymi zaletami, jest naszymi wadami. To wszystko kwestia przyjęcia właściwych wartości. Oraz wykreślenia marzeń o idealnym świecie. Istotna jest akceptacja takiego świata i odnalezienia się w nim.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Tyle co piachu

Poniedziałek dniem pracowitym jest zwany. Tym razem nie ma odstępstwa od tej reguły. Siedząc w fotelu przed ekranem komputera pokonałem kolejne trudności stojące zazwyczaj przede mną. Zbliżam się powoli do osiągnięcia założonych celów. Chciałbym mieć dzisiaj jakąś rewelacyjną historie do  opowiedzenia. Ale niestety z perspektywy dzisiejszego wieczora, patrzę na poprzednie dni jako na pustynię gdzie pracy tyle ile piachu. Na pytanie które sobie stawiam: co się działo pyzatym? Odpowiadam wzruszeniem ramion. Jak łatwo życie sprowadzić do jałowego wykonywania swoich zadań. Każdy dzień staje się kartką z kalendarza. Cyfrą którą skreślasz każdego wieczora. 

sobota, 21 sierpnia 2010

USB

Życie czasami zmusza nas do podejmowania trudnych decyzji. Zazwyczaj robi to utrudniając jej podjęcie. Zastanawiam się czemu świat nie może działać na zasadzie portu usb2.0 i być kompatybilny z każdym systemem operacyjnym. Czy nie było by lepiej? Niestety. Życie jest bardziej skomplikowany niż port usb. Wywalczywszy wreszcie chwile ciszy, położyłem się na chwilę by przemyśleć parę spraw. Zamknąłem oczy i milczałem. Po wstaniu pomyślałem że mimo niekompatybilności paru spraw w moim życiu, może da się w końcu ominąć parę podstawowych problemów. Może teraz w końcu będzie lepiej.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Piekarnia

Politowania godny poranek gdy poszedłem rano po chleb. Kobieta sprzedająca w piekarni spojrzała na mnie z pode łba powiedziała: czego? Usłyszawszy ten tekst w poniedziałkowy ranek poczułem się nagle jak piłka z której uszło powietrze. W normalnym zwyczajem odpowiedział bym sarkastycznym tekstem o tematyce związanej z kulturą i sposobami obsługi klienta. W ten poniedziałkowy poranek, parę minut po 6 … (Az dziw że cos o tej porze otwarte) zdołałem jedynie wydusić: chleba. Po tym bogatym dialogu, składającym się z ogromnej liczby dwóch słów wyszedłem z piekarni bez słowa. Zdążyłem powrócić do domu, rzucić chleb na blat kuchenny obok lodówki. I ruszyłem dalej w trasę codziennych spraw. Taki właśnie dziwny był mój poranek … w ten cudowny dzień rozpoczynający kolejny tydzień w tym nieprzeciętnym kraju, gdzie promienie słoneczne i krople deszczu padają na głowy zarówno dobrych i złych ludzi.

piątek, 6 sierpnia 2010

Sauna

Dzisiejszy wieczór został poczęstowany ostrym deszczem i piorunami. Wreszcie trochę świeżości w tej poplątanej pogodzie. Ale z drugiej strony się zastanawiam. Co ja właściwie jestem pogodynka? Mam wrażenie że ostatnio za dużo piszę pogodzie. Pewnie dlatego że jej ostra zmienność ma na mnie zbyt duży wpływ. Drażni mnie to niemiłosiernie. Wolałbym jednak trochę większy chłodzik zamiast uczucia siedzenia w saunie. Nawet teraz, wieczorem w momencie gdy pada deszcz sytuacja mnie nie zadawala. Ale jak to się mówi: nie można mieć wszystkiego.

środa, 4 sierpnia 2010

Plątanina kabli

Doskonały dzień którego ilość otrzymanych telefonów do mnie przeraziła by każdego z posiadaczy telefonów komórkowych. Cieszę się z zakończenia tego dnia. Jednocześnie napełniam się strachem patrząc coraz bardziej w przyszłość. Strach ten jednakże ustępuje uczuciu pragnienia życia … Powstrzymuję się od uniesień emocjonalnych bo zaraz wpadnę tu wir mesjanizmu … Kwintesencją moich działań w ciągu najbliższych dni będzie ułatwienie toku postępu paru procesów w moim życiu. Życie bowiem jest jak sterta kabli. Ma zwyczaj szybkiego i efektywnego zwijania się i plątania. Czas to trochę rozplątania.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Walka o krzyż

Oto właśnie nastało wielkie nawrócenie armii obrońców krzyża. Powstał nowy zakon krzyżowców. Walka o krzyż, krzyżem i przeciwko krzyżowi. Zaplątało się towarzystwo w logicznej argumentacji swojego działania. Dlaczego nie przenosić krzyża? Bo to zdrada! …wiary, chrześcijaństwa, pamięci o Lechu Kaczyńskim, ofiarach katastrofy smoleńskiej. Tyle jest rzeczy o które można by walczyć, tyle wspaniałych i wzniosłych idei. Ale nie, … lepiej walczyć o to by Krzyż stał tam a nie gdzie indziej, o to by była tablica za mistrz krzyża, może i tablica i krzyż, albo żadne z nich. Może nazwę ulicy zmieńmy z Krakowskiego Przedmieścia na Lecha Kaczyńskiego, albo na ulice Katastrofy Smoleńskie? W tyle rzeczy energii można by włożyć, tyle dobra uczynić. Lepiej szabelką lub krzyżem pomachać, pokrzyczeć, pokrzyczeć i po wszystkim odejść ze słowem „hańba” na ustach. Historia wielokrotnie lubi się powtarzać. Gdy Jan Paweł II umierał tłumy płakały, gdy emocje opadły i ludzie wrócili do domów przed telewizory, podłodze sięgając do lodówki po piwo. I niepamięć serc zapadły wszystkie czyny i słowa wielkiego człowieka. I tak teraz też będzie, śmierć ludzi może mniej historycznie znaczących, jednakże wartościowych, pójdzie w niepamięć. Scenariusz tak przeciętny. Dwa płomienie! Najpierw płomień refleksji i wielkiej odmiany, potem płomień buntu i zemsty, machania szabelką, stawiania pomników! A potem wicher codzienności który wszystko gasi, popiół zmiata z ulic i roznosi po świecie aż pamięć o nim zaniknie.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Nie lubię poniedziałków

Dzień niewątpliwie bardzo ciężki dla mnie. Do pewnego momentu naprawdę miałem wszystkiego dosyć. Dzisiaj z pewnością mogę użyć jeden z najsłynniejszych słów używanych w taki dzień jak dzisiaj. Nienawidzę Poniedziałków. Na szczęście jak wszystkie poniedziałki dobiegł on końca. Prawdę mówiąc takiego dnia starczyło by mi za 4 kolejne dni pracy. Aż tak do weekendu. Jednakże najbardziej mnie przeraża  fakt ze jutro trzeba odnowa zaczynać już drugi poniedziałek w tym tygodniu. Przynajmniej żeby opłacało by się wypruwać sobie żyły. 
Z pozdrowieniami dla wszystkich miłośników poniedziałków.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Big Moose Blog: Koniec Stanu zagrożenia!

Big Moose Blog: Koniec Stanu zagrożenia!: "Na to wygląda że można uznać obecną sytuacje za koniec stanu zagrożenia. Całe szczęście sytuacja nie awaryjna nie trwała zbyt długo. Za pomo..."
Na to wygląda że stan zagrożenia został zażegnany. W ten sposób, na to wygląda że znów możemy zagłębiać się w lekturze tego Bloga, bez obawy że zaatakuje nas jakiś wirus czy złośliwe oprogramowanie. Prawdę mówiąc wolałbym nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji ja Big Moose.  Cieszę się że wszystko dobrze się skończyło. 

Pomóżmy Blogerowi!

Uważam za karygodne sytuacje do których dochodzi. Według moich danych. Podejrzane dane zawierające złośliwe oprogramowanie nie zostały zamieszczone na Big Moose Blog przez jego autora. Na pewno nie w świadomy sposób. Zresztą w nieświadomy sposób jak mogło by do tego dojść. Jak ktoś może umieścić złośliwe oprogramowanie umieszczając jedynie zwykłe zapiski. Chyba że te niebezpieczne dane zostały zamieszczone przez kogoś innego, albo … przez wirus. Przecież w końcu one tak działają. Tymczasem przez najbliższy okres czasu przy próbie odwiedzenia strony Big Moose Blog będziemy mieli do czynienia z następującym komunikatem:

Ostrzeżenie: Odwiedzenie tej witryny może spowodować uszkodzenie komputera.
Witryna pod adresem big-moose.blogspot.com zawiera elementy pochodzące z witrynybin.clearspring.com prawdopodobnie zawierającej złośliwe oprogramowanie, które może zaszkodzić komputerowi lub w inny sposób działać bez zgody użytkownika. Samo odwiedzenie witryny zawierającej złośliwe oprogramowanie może spowodować zainfekowanie komputera.
Więcej informacji na temat problemów występujących we wskazanych elementach znajduje się na stronie Strona diagnostyczna Safe Browsing dla domeny bin.clearspring.com.
Więcej informacji na temat ochrony przed szkodliwym oprogramowaniem w internecie.

Miejmy nadzieje że Big Moose poradzi z tym problemem za pomącą narzędzi webmastera Google. Zarówno on jak i ja spotykamy się pierwszy raz z taką sytuacją. Przez co nie jestem mu wstanie nic konkretnego podpowiedzieć. Ale jeśli ktoś zna rozwiązanie takowego problemu proszę o kontakt. Sam bym chciał to wiedzieć. Tak na przyszłość, tak na wszelki wypadek.

sobota, 31 lipca 2010

Big Moose - Awaria


Uwaga uwaga! Na blogu Big Moose'a awaria. Google wykryło na nim oprogramowanie zamieszczone przez jakąś inszą witrynę. Zaistniało to z przyczyn zewnętrznych nie zależnych od autora bloga. Mamy nadzieje że ta niebezpieczna sytuacja długo nie potrwa.

Kreatywność

Jak na właściwą temperaturę powróciłem do właściwego rytmu życia. Powinienem zacząc wreszcie pisać składnie i logicznie. Przy temperaturze z przed poprzedniego tygodnia zaczęły mnie ponosić emocje i odbierać przyjemność z robienia czegokolwiek. No więc przy właściwej temperaturze i w sytuacji gdy mogę się przynajmniej na chwile odizolować od całego świata mogę spokojnie wrócić do klepania palcami w czarne klawisze klawiatury. Po zrobieniu gorącej słodkiej kawy z mlekiem wreszcie czuje się … twórczo. Przy moim zakresie pracy i życia prywatnego kreatywność odgrywa fundamentalną sprawę. Śmiem twierdzić że wcale nie jestem wyjątkiem, lecz raczej przypadkiem potwierdzającym regułę. Życie bez kreatywności jest monotonne i nieciekawe. A i działanie zawodowe, w każdym zawodzie, pozbawione kreatywnego działania, podejmowania decyzji jest równoznacznie pozbawione efektywności. Także kubek z kawą w dłoń i do dzieła. Oczywiście i z nią trzeba uważać. Za duże ilości otępiają. 

poniedziałek, 26 lipca 2010

Pozostaje wolny

To jest totalna odmiana pogodowa. Czegoś takiego to ja się totalnie nie spodziewałem. Na zewnątrz jest totalnie chłodno. Normalnie nie mogę się przyzwyczaić. Jestem totalnie w szoku. Jednakże totalne zachmurzenie wprowadza swego rodzaju przygnębienie. Jeszcze w piątek przyjął bym tą pogodę z niekwestionowaną radością. Teraz zaczynam mieć wątpliwości. Totalny smutek związany z początkiem tygodnia wprawia mnie w smutek przeciętnego Polaka. Zbity jak pies i przytłoczony poniedziałkowym natłokiem pracy mam ochotę po prostu wrócić do domu włączyć muzykę która by zagłuszała tą ciszę która meczy umysł i dręczy dusze. Czuje się jak zakuty w kajdany niewolnik, któremu się mówi nawet to co ma myśleć. Wyrywam się z tych więzi zależności, zamykam teczkę i wracam do domu. Tu w mej głowie i w sercu pozostaje wolny.

środa, 21 lipca 2010

Brak efektywności i efektowności

I tak własnie dzisiejszy dzień dochodzi do połowy. Ja mam znowu wrażenie że nie zrobiłem tego co miałem zrobić. A rzecz którymi się zajmowałem nie przynoszą właściwego efektu. W każdym razie efekt działań jest dla mnie nie satysfakcjonujący. Zastanawiam się tylko co z tym teraz zrobić? Jak pokonać własne ułomności, wady? Jak pozbyć się zniechęcenia które mnie ogarnia? Nie jestem jedynym który szuka odpowiedzi na te pytania. 

poniedziałek, 19 lipca 2010

Wandalizm?

Muszę to powiedzieć. Tak! Podoba mi się to że mogę napisać i opublikować. A wypisuje różne rzeczy. Mają one czasami większy sens albo mniejszy. Ale mają. To jest to miejsce w którym mogę się "wyszaleć". Jedni idą wykrzyczeć się do klubu inni malują po murach tańcząc na granicy sztuki i wandalizmu (szkoda że to drugie zazwyczaj wygrywa). Ja mam tu swoją ścianę. Zapewne niektórzy to co tu piszę też by nazwali wandalizmem. Czynem dokonanym, na poprawnej polszczyźnie, idei blogowania, czy czymś tam jeszcze. W każdym razie dochodzę do wniosku że zakończę tym razem kotłowaninę słów nawiedzonego obłąkańca. Co nie zmienia faktu że temat jest godny rozwinięcia.

niedziela, 18 lipca 2010

Bałagan

Rzec chciałbym coś nowego. Jednakże nie przychodzi mi nic do głowy. Mam bałagan na stole. Walające się okruchy, papierki i gazety. Jakieś świstki zapisane a to cyframi czy kodami, lub też nazwami artykułów spożywczych. Stare gazety. Kable, chusteczki i inhalator do nosa. Ten ostatni w użyciu jest zarówno w zimę jak i w lato. W użyciu? Może po prostu leży. A ja siedzę przed tym monitorem pijany tą częścią siebie samego która odpowiada za przynajmniej częściowe cechy pracoholizmu i z pewnością poważne uzależnienie od sieci. Idę! Idę dotknąć papieru. Czegoś namacalnego. Druku który nie będzie świecić w oczy.

środa, 7 lipca 2010

Chwila spokoju

Jeszcze się nie dałem zużyciu totalnemu. Ale przyznaje że temperatura w okolicach 30 stopni mnie ostro rozbraja. Totalny brak kawy również. Czeka mnie wyjście do sklepu. Z głośników bije ochłodzenie emocji po wyborach. W miarę. Motywem staje się końcówka mundialu. Tak trochę codzienności po "wzniosłych" tekstach, chwilach. 

wtorek, 29 czerwca 2010

... ale będą bali się Słowa

Dzisiaj pozwle odwołać się do notki Lewed'a. Jak działać. Każdy z nas poszukuje tej drogi która będzie najbardziej odpowiednia. Jest ona jak woda przeciekająca przez przeciwności losu. Zawsze innymi drogami. Różnymi odgałęzieniami. Dla nas blogerów, jednym z odgałęzień jest właśnie tworzenie bloga. Nieustannie próbujemy wykrzyczeć tak głośno by przebić się przez chłonną gąbkę jaka jest szum internetu ... szum informacyjny. I często zdarza się że ktoś próbuje zamknąć usta. To nie znaczy że mamy milczeć. Cieszmy się więc że nie jesteśmy (jeszcze) w Chinach.
Polecam pierwsze fragmenty tego wycinka z bardzo dobrego filmu:

sobota, 26 czerwca 2010

Działać, działać, działać ...

I to rzeczywiście było by na tyle działalności blogerki o której wspominałem. Myślałem na początku z tym z niknięciem to jakaś awaria. Ale jednak nie. Być może został on jedynie zawieszony i ukryty w pamięci serwisu, czy jak tam się ta funkcja nazywa. Ale jednak. Z punktu widzenia przeciętnego internauty ... zupełnie jak by go nie było. 

Z innej beczki. Odżywam powoli po tym długim śnie zimowym. Chociaż nie wiem jak długo to potrwa. Jak to Big Moose i Lewed wytrzymałość, konsekwencja, pasja. Jakoś to posuniemy razem. Trzeba się jakoś wspierać. I działać, działać, działać.

czwartek, 24 czerwca 2010

Blog destruktor


Obawiam  się tego że stało się coś bardzo dziwnego. W skutek mojej chęci podjęcia dyskusji z autorką bloga Martyną, wycofała się ona z zajmowania się tą profesją. Nie to że akurat sobie wyłącznie przypisuję tę zasługę. Trudno przecież powiedzieć, że akurat moje, nie aż tak inwazyjne wypowiedzi przyczyniły się do tak kolosalnie ważnej decyzji. Nie zmienia to faktu że mgły być tą ostatnią kroplą. Czuje się dziwnie. Jednak chyba nie czuje się winny. Blogowanie wbrew pozorom, które tworzy względna anonimowość (jeśli ktoś ją przyjmie), oraz dystans między stronami komunikacji, nie jest zajęciem dla osób wyjątkowo słabych psychicznie. Internet jest miejscem gdzie łatwiej o ostrą krytykę. Taką gdzie moje komentarze są pieśnią pochwalną. Internauci o wiele częściej pozwalają sobie w krytyce, więcej krytyki, więcej wulgaryzmów, mniej litości. Do blogerki trzeba nie tylko jako takich zdolności, ale i odporności psychicznej, wytrzymałości, konsekwentnego działania. Dla mnie jednym z doskonalszych wzorów jest Lewed Jest to osoba z którą nie zawsze w przeszłości się zgadzałem poglądowo. Ale z czasem orientuje się że jednak w wielu aspektach myślimy podobnie. Jest to bloger który pisze już 5 lat swojego bloga. Pisze codziennie i to mimo krytyki która początkowo się zdarzała, mimo choroby, bólu, śmierci najbliższych. Taki powinien być prawdziwy bloger. Nie poddawać się przeciwnościom losu, krytyce, a o uciekaniu przed dialogiem nie wspomnę.


środa, 23 czerwca 2010

Blog promocja

Na początku miałem o tej sprawie nie wspominać. Ale znając siebie wdałem w dyskusję, która dotyczy bloga który pozwoliłem sobie od dnia dzisiejszego obserwować. Przyznaje bardzo ładny tytuł został obrany Ukochałem Cię odwieczną miłością (Jr 31,3) O blogu tym dowiedziałem się w momencie gdy zauważyłem nowego oficjalnego obserwatora mojego bloga. Oszałamiająca liczba 2. Jak można się domyśleć nowym obserwatorem jest autorka wyżej wymienionego... Przyznaje się że sam zainteresowałem się stroną prowadzoną przez Martynę (Ignis~Liquor). Jednakże co mnie zainteresowało. Fakt że w ślad za wszystkimi odsyłaczami istniejącymi na moim blogu Martyna zaczęła obserwować   wymienione blogi, przez co umieszczając link do swojego profilu zatem i swojego bloga. Co prawda w pewnym stopniu rozumiem chęć promocji własnego bloga przez  Ignis~Liquor. Nie ma ukrywać spora część nas blogerów przynajmniej pośrednio tak robi. Jednakże zazwyczaj w dobrym tonie jest robienie to przy okazji obserwacji blogów które nas na prawdę interesują i które w przyszłości będą obserwowane. Swojego rodzaju wybiórczość. Walenie na oślep... jest trochę nie smaczne. Szczególnie tu łatwo o pewne sprzeczności. Jak zauważyła Nena: umieszczanie linku do religijnego bloga obok cytatów z Mansona jest trochę dziwnym posunięciem. W tym przypadku Manson to jeszcze nie tak źle ... jeszcze Martna przez przypadek kliknie w blog o antykoncepcji eutanazji dwóch najbardziej nośnych medialnie aspektach niezgodnych z doktryną kościoła katolickiego. Takie połączenie wyglądało by co najmniej dziwnie, w szczególności braku jakiejkolwiek próby polemiki. A w ten sposób za kliknięciem przycisku obserwuj kryć się może jedynie brak zastanowienia. Chociaż... nie wiem. Może pod doborem obserwowanych blogów przez Martynę kryje się jakiś głębszy schemat myślenia.

Łowienie ...

Lato lato. Znowu Lato. Pierwsza tura wyborów za nami. Mundial w pełni. A ja popijając kawę opuściłem się. Zapomniałem o pisaniu. Zająłem się czytaniem. "Łowienie" blogów nie jest wcale takie nudne jak się wydaje początkującym bloggerom. Szczególnie, jak to potraktuje się jako szukanie inspiracji. Ale ja już nie będę na ten temat filozofował. Ostatnio Wystarczająco wspominał Big Moose. Jak widać jemu to na razie lepiej wychodzi.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Sen zimowy

Big Moose już się ze mnie naśmiewa że w sen zimowy zapadłem i nie mogę się przebudzić. No cóż. Zdarza się.
Ale rzeczywiście jeszcze się nie przebudziłem z tego okresu gdy troszeczkę więcej pisywałem na blogu. Może po prostu należały się male wakacje. zimowe. Ale przyznaje ze zaczynam za tym tęsknić.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Pobudka!

Normalnie prawie mi się przysnęło przed telewizorem. Ale sobie przypomniałem że miałem wreszcie coś napisać na tym przybytku żałosnej części internetowej blogsfery. Ostatnio ... w grudniu podajże ... wspomniałem o pewnym mailu. Dokładnie .... Big Moose miał racje, to była jakaś seryjnie wysyłana poczta która miała cele w stylu reklamy społecznej. Także zgadza się kolejna rzecz. Blogi w stylu naszych nie mają zbyt wielu czytelników. Jak jeszcze autor zaczyna się obijać z umieszczaniem kolejnych tekstów to tym bardziej. Ale cóż... nie sława jest tu celem. W każdym razie obudziło to mnie trochę jeśli o chodzi o sen blogowy.