Strony

wtorek, 31 sierpnia 2010

Tłum

Deszczem i chłodem wita nas dzisiaj pogoda. I tyle co dzisiaj o niej można powiedzieć. Niesamowita chęć oderwania się od rzeczywistości odciąga mnie od problemów. To błaganie o chwilową amnezje. Przynajmniej na godzinę albo dwie. Uzyskanie przynajmniej chwilowego poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Chwila której w razie czego można by zawsze zaprzeczyć. Określić jako nie byłą. Bo kto by chwalił się samotnym wyjściem do kina, względnie szwendaniem się po  sklepach. W tłumie odnajduję spokój, swego rodzaju ciszę. Znajduje swoje myśli i trzeźwe spojrzenie na świat.

czwartek, 26 sierpnia 2010

W "obronie" krzyża

Ciemny ubiór miał diabeł który przechadzając się ulicami Krakowskiego Przedmieścia, spoglądał na przechodniów, gapiów. Dręcząca go nieustanni myśl: „Po co mnie tu przysłano?” Chodził między ludźmi przez nikogo nie zauważany. Jakby nie realny, a przecież tak rzeczywisty jak ziemia po której stąpa. Pogubił się diabeł w tym co się w oku dzieje. Usiadł na schodku, otworzył wino o murek i rzekł: „Nie mam nic tu do roboty”. Patrzył dalej w ścianę, otumaniony alkoholem. Toć by się ludzie do gardeł skoczyli trza ich zostawić w „świętym spokoju”.

środa, 25 sierpnia 2010

Złe podejście

Co mam powiedzieć o życiu w tym kraju? Człowiek ma tak tego dosyć że szkoda nawet narzekać. Beznadzieja i brak perspektyw życia  nawet w wielkim mieście jest czymś normalnym. Tak samo jak gromada ludzi powtarzających że pieniądze leżą na ziemi, wystarczy tylko się schylić. My przekonani o swojej wielkości, sądzimy że to nie my jesteśmy nieprzystosowani, to świat jest nieprzystosowany do nas. To co jest naszymi zaletami, jest naszymi wadami. To wszystko kwestia przyjęcia właściwych wartości. Oraz wykreślenia marzeń o idealnym świecie. Istotna jest akceptacja takiego świata i odnalezienia się w nim.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Tyle co piachu

Poniedziałek dniem pracowitym jest zwany. Tym razem nie ma odstępstwa od tej reguły. Siedząc w fotelu przed ekranem komputera pokonałem kolejne trudności stojące zazwyczaj przede mną. Zbliżam się powoli do osiągnięcia założonych celów. Chciałbym mieć dzisiaj jakąś rewelacyjną historie do  opowiedzenia. Ale niestety z perspektywy dzisiejszego wieczora, patrzę na poprzednie dni jako na pustynię gdzie pracy tyle ile piachu. Na pytanie które sobie stawiam: co się działo pyzatym? Odpowiadam wzruszeniem ramion. Jak łatwo życie sprowadzić do jałowego wykonywania swoich zadań. Każdy dzień staje się kartką z kalendarza. Cyfrą którą skreślasz każdego wieczora. 

sobota, 21 sierpnia 2010

USB

Życie czasami zmusza nas do podejmowania trudnych decyzji. Zazwyczaj robi to utrudniając jej podjęcie. Zastanawiam się czemu świat nie może działać na zasadzie portu usb2.0 i być kompatybilny z każdym systemem operacyjnym. Czy nie było by lepiej? Niestety. Życie jest bardziej skomplikowany niż port usb. Wywalczywszy wreszcie chwile ciszy, położyłem się na chwilę by przemyśleć parę spraw. Zamknąłem oczy i milczałem. Po wstaniu pomyślałem że mimo niekompatybilności paru spraw w moim życiu, może da się w końcu ominąć parę podstawowych problemów. Może teraz w końcu będzie lepiej.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Piekarnia

Politowania godny poranek gdy poszedłem rano po chleb. Kobieta sprzedająca w piekarni spojrzała na mnie z pode łba powiedziała: czego? Usłyszawszy ten tekst w poniedziałkowy ranek poczułem się nagle jak piłka z której uszło powietrze. W normalnym zwyczajem odpowiedział bym sarkastycznym tekstem o tematyce związanej z kulturą i sposobami obsługi klienta. W ten poniedziałkowy poranek, parę minut po 6 … (Az dziw że cos o tej porze otwarte) zdołałem jedynie wydusić: chleba. Po tym bogatym dialogu, składającym się z ogromnej liczby dwóch słów wyszedłem z piekarni bez słowa. Zdążyłem powrócić do domu, rzucić chleb na blat kuchenny obok lodówki. I ruszyłem dalej w trasę codziennych spraw. Taki właśnie dziwny był mój poranek … w ten cudowny dzień rozpoczynający kolejny tydzień w tym nieprzeciętnym kraju, gdzie promienie słoneczne i krople deszczu padają na głowy zarówno dobrych i złych ludzi.

piątek, 6 sierpnia 2010

Sauna

Dzisiejszy wieczór został poczęstowany ostrym deszczem i piorunami. Wreszcie trochę świeżości w tej poplątanej pogodzie. Ale z drugiej strony się zastanawiam. Co ja właściwie jestem pogodynka? Mam wrażenie że ostatnio za dużo piszę pogodzie. Pewnie dlatego że jej ostra zmienność ma na mnie zbyt duży wpływ. Drażni mnie to niemiłosiernie. Wolałbym jednak trochę większy chłodzik zamiast uczucia siedzenia w saunie. Nawet teraz, wieczorem w momencie gdy pada deszcz sytuacja mnie nie zadawala. Ale jak to się mówi: nie można mieć wszystkiego.

środa, 4 sierpnia 2010

Plątanina kabli

Doskonały dzień którego ilość otrzymanych telefonów do mnie przeraziła by każdego z posiadaczy telefonów komórkowych. Cieszę się z zakończenia tego dnia. Jednocześnie napełniam się strachem patrząc coraz bardziej w przyszłość. Strach ten jednakże ustępuje uczuciu pragnienia życia … Powstrzymuję się od uniesień emocjonalnych bo zaraz wpadnę tu wir mesjanizmu … Kwintesencją moich działań w ciągu najbliższych dni będzie ułatwienie toku postępu paru procesów w moim życiu. Życie bowiem jest jak sterta kabli. Ma zwyczaj szybkiego i efektywnego zwijania się i plątania. Czas to trochę rozplątania.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Walka o krzyż

Oto właśnie nastało wielkie nawrócenie armii obrońców krzyża. Powstał nowy zakon krzyżowców. Walka o krzyż, krzyżem i przeciwko krzyżowi. Zaplątało się towarzystwo w logicznej argumentacji swojego działania. Dlaczego nie przenosić krzyża? Bo to zdrada! …wiary, chrześcijaństwa, pamięci o Lechu Kaczyńskim, ofiarach katastrofy smoleńskiej. Tyle jest rzeczy o które można by walczyć, tyle wspaniałych i wzniosłych idei. Ale nie, … lepiej walczyć o to by Krzyż stał tam a nie gdzie indziej, o to by była tablica za mistrz krzyża, może i tablica i krzyż, albo żadne z nich. Może nazwę ulicy zmieńmy z Krakowskiego Przedmieścia na Lecha Kaczyńskiego, albo na ulice Katastrofy Smoleńskie? W tyle rzeczy energii można by włożyć, tyle dobra uczynić. Lepiej szabelką lub krzyżem pomachać, pokrzyczeć, pokrzyczeć i po wszystkim odejść ze słowem „hańba” na ustach. Historia wielokrotnie lubi się powtarzać. Gdy Jan Paweł II umierał tłumy płakały, gdy emocje opadły i ludzie wrócili do domów przed telewizory, podłodze sięgając do lodówki po piwo. I niepamięć serc zapadły wszystkie czyny i słowa wielkiego człowieka. I tak teraz też będzie, śmierć ludzi może mniej historycznie znaczących, jednakże wartościowych, pójdzie w niepamięć. Scenariusz tak przeciętny. Dwa płomienie! Najpierw płomień refleksji i wielkiej odmiany, potem płomień buntu i zemsty, machania szabelką, stawiania pomników! A potem wicher codzienności który wszystko gasi, popiół zmiata z ulic i roznosi po świecie aż pamięć o nim zaniknie.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Nie lubię poniedziałków

Dzień niewątpliwie bardzo ciężki dla mnie. Do pewnego momentu naprawdę miałem wszystkiego dosyć. Dzisiaj z pewnością mogę użyć jeden z najsłynniejszych słów używanych w taki dzień jak dzisiaj. Nienawidzę Poniedziałków. Na szczęście jak wszystkie poniedziałki dobiegł on końca. Prawdę mówiąc takiego dnia starczyło by mi za 4 kolejne dni pracy. Aż tak do weekendu. Jednakże najbardziej mnie przeraża  fakt ze jutro trzeba odnowa zaczynać już drugi poniedziałek w tym tygodniu. Przynajmniej żeby opłacało by się wypruwać sobie żyły. 
Z pozdrowieniami dla wszystkich miłośników poniedziałków.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Big Moose Blog: Koniec Stanu zagrożenia!

Big Moose Blog: Koniec Stanu zagrożenia!: "Na to wygląda że można uznać obecną sytuacje za koniec stanu zagrożenia. Całe szczęście sytuacja nie awaryjna nie trwała zbyt długo. Za pomo..."
Na to wygląda że stan zagrożenia został zażegnany. W ten sposób, na to wygląda że znów możemy zagłębiać się w lekturze tego Bloga, bez obawy że zaatakuje nas jakiś wirus czy złośliwe oprogramowanie. Prawdę mówiąc wolałbym nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji ja Big Moose.  Cieszę się że wszystko dobrze się skończyło. 

Pomóżmy Blogerowi!

Uważam za karygodne sytuacje do których dochodzi. Według moich danych. Podejrzane dane zawierające złośliwe oprogramowanie nie zostały zamieszczone na Big Moose Blog przez jego autora. Na pewno nie w świadomy sposób. Zresztą w nieświadomy sposób jak mogło by do tego dojść. Jak ktoś może umieścić złośliwe oprogramowanie umieszczając jedynie zwykłe zapiski. Chyba że te niebezpieczne dane zostały zamieszczone przez kogoś innego, albo … przez wirus. Przecież w końcu one tak działają. Tymczasem przez najbliższy okres czasu przy próbie odwiedzenia strony Big Moose Blog będziemy mieli do czynienia z następującym komunikatem:

Ostrzeżenie: Odwiedzenie tej witryny może spowodować uszkodzenie komputera.
Witryna pod adresem big-moose.blogspot.com zawiera elementy pochodzące z witrynybin.clearspring.com prawdopodobnie zawierającej złośliwe oprogramowanie, które może zaszkodzić komputerowi lub w inny sposób działać bez zgody użytkownika. Samo odwiedzenie witryny zawierającej złośliwe oprogramowanie może spowodować zainfekowanie komputera.
Więcej informacji na temat problemów występujących we wskazanych elementach znajduje się na stronie Strona diagnostyczna Safe Browsing dla domeny bin.clearspring.com.
Więcej informacji na temat ochrony przed szkodliwym oprogramowaniem w internecie.

Miejmy nadzieje że Big Moose poradzi z tym problemem za pomącą narzędzi webmastera Google. Zarówno on jak i ja spotykamy się pierwszy raz z taką sytuacją. Przez co nie jestem mu wstanie nic konkretnego podpowiedzieć. Ale jeśli ktoś zna rozwiązanie takowego problemu proszę o kontakt. Sam bym chciał to wiedzieć. Tak na przyszłość, tak na wszelki wypadek.