Strony

niedziela, 23 grudnia 2007

Przedświąteczny okres

Mówiąc o tym że święta za pasem, z pewnością bym się nie pomylił. Jest to pora przygotowywań tych wszystkich cudownych potraw świątecznych. Oczywiście nie jest dzisiaj wymienianie tych wszystkich wytworów kulinarnych, bo to zajęło by mi czas do końca roku. A tak się składa, ze w tym roku jestem jedyną osobą która może pomóc w kuchni. Nawet pisząc ten krotki tekst muszę co chwila przerywać. No cóż, te wszystkie pyszne rzeczy znikąd się nie biorą.
Cieszę się z tego przynajmniej okres zakupów prezentów mam za sobą, gdyż szwendanie się po marketach w okresie przedświątecznym, bardzo często okazuje się czasochłonne i męczące.
Tym czasem wracam do wypieków. Zrobię przynajmniej tyle co umiem.

niedziela, 9 grudnia 2007

Tyle o grudniu!

Jak to za każdym razem o tej porze roku zająłem się przeglądaniem internetu w poszukiwaniu coraz to nowszych wersji kolęd w formacie mp3. No cóż niby to zazwyczaj nie są jakieś specjalnie ambitne wersje pieśni które znamy od dość dawna., ale jakoś słuchanie zarówno wersji tradycyjnych jak i przerobionych sprawia nam przyjemność. Przynajmniej znacznej części ludzi, których znam. Grudzień wiąże się także z obchodzeniem urodzin paru moich znajomych, także wychodzi na to zazwyczaj ze jest to bardzo miły miesiąc. Jedyna, rzecz która zazwyczaj kojarzy się z grudniem to z roku na rok coraz rzadziej się pojawia o tej porze. A chodzi t o śnieg. No cóż, na to akurat to wiele osób nie narzeka. Tyle co dzisiaj powiem na temat grudnia. Nie jest to zbyt głęboki wywód, ale cóż. Do zobaczenia na imprezie, spotkaniu, w barze, lub też przy opłatku....

sobota, 1 grudnia 2007

Powiem tyle....

Powiem tak. Dzień jak co dzień. Kolejna sobota i kolejne wejście w sferę blogów. Ostatnio zaangażowałem się w parę spraw i mam trochę mało czasu na takie rzeczy jak blog, przynajmniej mniej niż na to by wyglądało. A czas mija. Zaczęło sypać trochę śniegu, jak zwykle zdążył już stopnieć, ale pojawi się znowu. To była pogodynka. A tym czasem muszę opuścić "stanowisko komputerowe" i oddalę się w celu załatwienia paru ciekawych spraw. Ale ja tu jeszcze wrócę.

wtorek, 13 listopada 2007

Karawana idzie dalej

Żeby czasami nikt nie pomyślał że odpuściłem sobie pisanie bloga. Otóż nie. Właśnie dzisiaj postanowiłem dołączyć kawałek słowa pisanego. Oczywiście po serii wycieczek w miasto w celu odbycia kolejnych rozmów kwalifikacyjnych i wszelakich etapów rekrutacji w najróżniejszych firmach, wróciłem właśnie do domu. Po odwiedzeniu paru stron www które mam w zwyczaju regularnie odwiedzać, pomyślałem i o tej właśnie. Przypomniały mi sie także ostatnie malutkie zawirowania związane z moim blogiem. No Ale cóż. Czasu trochę minęło. Co nie co się uspokoiło, a ja nadal tu pisze. Także mam nadzieje że życie w sieci blogowej będzie toczyło sie w nieco ciekawszy bardziej kulturalny sposób. Co prawda ideału nie da sie osiągnąć, ale.... "psy szczękają, a karawana idzie dalej" ... chyba pasuje do tego to przysłowie.

niedziela, 4 listopada 2007

Weekend, weekend po weekendzie!

Jednego z ostatnich dni. A dokładnie w ostatnia Środę zdziwiłem się bardzo gdy po otworzeniu drzwi do własnego domu zobaczyłem dwóch chłopców w maskach diabłów i pelerynach. Powitali mnie wrzaskiem cukierki albo psikus. Ale się zdziwiłem. To już tak dosłownie zaczyna wątek Halloween przeniknąć do naszej kultury.
A tym czasem kończy się weekend, długi weekend, a przed mą osobą czeka kolejne energio-chłonące szkolenie. Także roboty trochę będzie. Ale na szczęście wreszcie może coś z tego wyniknąć. Także dalej nie zapeszam. Pozostało mi tylko korzystać z niedzieli, bo czeka mnie ciężki tydzień.

sobota, 27 października 2007

Komentarze o agresywnym zabarwieniu.

W sobotę po powrocie do domu otworzyłem sobie domu, otworzyłem swoja pocztę elektroniczną i zobaczyłem krotką listę komentarzy do swoich niedawnych "postów" I co ujrzałem? Prowokacyjne teksty pewnego obywatela który nie zdobył się na odwagę by się przedstawić choćby pseudonimem. No cóż, pewne osoby lubią podżegać do kłótni, umieszczając komentarze w ogóle nie związane z tematyką, treścią i realnymi wypowiedziami krytykowanej osoby. Cóż ja do kłótni nie dążyłem. Bezpodstawnym i niesprecyzowanym atakom zaśmiecające blogi mówię NIE. Natomiast osobom którym się nudzi i w związku z czym umieszczają na różnych blogach przeróżne teksty zabarwione nieuzasadniona agresją proponuje szybkie wydoroślenie.

niedziela, 21 października 2007

Wybór dokonany!

No to się stało. Po, wstaniu z łóżka, zjedzeniu tradycyjnej niedzielnej jajecznicy, wybrałem się do lokalu wyborczego. Nie można przecież pozwolić by ktoś decydował za mnie aż w takim stopniu. Oddałem swój głos i wróciłem do domu. I prawdę mówiąc jestem z tego powodu zadowolony. Przynajmniej można się pochwalić dokonaniem wyboru. I nawet jeśli się okaże ze nie był on najlepszy. To zawsze mój wybór. Nikt nie decydował za mnie. I tak powinno się podchodzić do wyborów. I nie jest to podejście idealisty, tylko umiarkowanego realisty.

czwartek, 18 października 2007

Targi pracy, a gdzie ta praca?

Dzisiaj miałem okazje odwiedzić jedną z odmian z targów pracy. Prawdę mówiąc. Nic mnie nie zaskoczyło. Większość firm … to f. pośrednictwa pracy. Nic Ciekawego tam nie znalazłem. Żadnej oferty, której bym już nie widział na oczy w internetowych witrynach. Prawdę mówiąc nie taki raj w tej stolicy jak by mogłoby się zdawać. Łyso z tymi ofertami. Ale cóż zastaje wierzyć, mieć nadzieje i byś idealista, jak najdłużej się da.

wtorek, 16 października 2007

Co ja tu jeszcze robię?

Czasami mam naprawdę wsiąść do fury i wynieść się z tego miasta. Z tego kraju. Ale jest wciąż coś co mnie jeszcze trzyma w tym kraju. Co takie? Trudno to jednoznacznie określić. Przyzwyczajenie, lokalny patriotyzm, lenistwo, czy strach przed nowym światem. W zasadzie rzecz ujmując ze względów, ekonomicznych i ogólnych upodobaniach, ze szczerą chęcią wyniósł bym się właśnie do Berlina. Ale jednak wciąż jestem tu gdzie jestem. I raczej tu zostanę, przynajmniej na razie. W końcu tu gdzie jestem nie jest tak źle, na razie, jeszcze. A Berlin przecież w cale nie jest tak daleko! Mam nadzieje tylko że o emigracji nie zdecyduje za mnie mus wędrówki za zarobkiem. A niestety jest taka ewentualność.

niedziela, 14 października 2007

Co się działo przez 20 minut?

No patrzcie patrzcie! Polacy wygrali z Kazachstanem w piłkę nożną. Tylko nad jednym się zastanawiam. Co się działo przez ten czas w którym na naszym pięknym stadionie.... zgasło światło. około 20 minut wszyscy siedzieli w ciemnościach co tam się działo? Nie wiadomo. W każdym razie Polscy piłkarze zaczęli tak grać, ze nie tylko wyrównali do wyniku 1:1 ale i dołożyli na woje konto jeszcze dwie bramki. Tylko co się działo przez te 20 minut, może pozwiązywano Kazachom sznurowadła? A może jeszcze coś gorszego? Ale myślę że Polscy piłkarze byli po prostu, tym razem lepsi.

piątek, 12 października 2007

Polityka na bok weekend idzie

Niesamowite. Jak to ręce mdleją po tej całej debacie. Spojrzałem kantem oka raz na Tuska, drugi raz na Kaczyńskiego, robiąc po drodze rutynowe codzienne rzeczy. Niestety nie zachwyciła mnie to tak jak bardzo jak obejrzenie jakiegoś średniej jakości filmu. Ale przynajmniej ta debata nie sprawiła mnie w stan uśpienia, tak jak poprzednia, Kaczyński kontra Kwaśniewski. Poza tym zająłem się poważnie planowaniem kolejnego dnia, szybko zapominając o tematach politycznych. Nie to żeby debaty coś rozstrzygnęły, ale po prostu postanowiłem pozostawić przemyślenia na te tematy na czas późniejszy. Cóż jutro sobota, trzeba dobrze zorganizować sobie czas, póki wolny ma się dzień, póki ktoś nie zaplanuje go za mnie. Także w drogę…. Ku pięknemu jesiennemu weekendowi.

Wiadomosci 24

Bardzo ciekawa jest to witryna. Specjalnie dla osób które zajmują sie tak zwanym dziennikarstwem amatorskim. Co ciekawe zajmuje się tym rzemiosłem w ramach tego portalu parę naprawdę szanownych doświadczonych osób. Jednakże pozostały tłum ludzi to jak najbardziej zwyczajni użytkownicy internetu, którzy prawie że całość swych materiałów dziennikarskich biorą właśnie z internetu. W końcu przynajmniej każdy może sprawdzić sie jako "dziennikarz". Tym czasem i tak z wielką siłą będzie musiała taka osoba przebijać sie przez cały szum informacji by okazać światu swój własny autorski tekst, który do złudzenia przypomina wszystkie inne teksty opisujące te same zdarzenia.

sobota, 6 października 2007

Replay

Od rana słucham radia TOK FM. I prawdę mówiąc od słuchania kłótni polityków może się naprawdę energii ubyć. No cóż ale niektórzy na szczęście maja wytrzymałość. Problem jest tylko ze wszystko to już słyszałem już. Powtarzają cały czas to samy. Otoczenie się tylko zmieniają, nazwy partii data w kalendarzu. A spora część motywów, sformułowań, sposoby myślenia sie nie zmienia.

czwartek, 4 października 2007

Ewolucja poglądów

Czy to poczucie misji powoduje tworzenie blogów. Misja nauczania, przekazywania szczytnych i jedynie słusznych idei? Wielu już spotkałem awanturniczych fanatyków blogowych którzy probowali mnie nawrócić na swoje idee głównie polityczne. Idee które były dziurawe jak ser szwajcarski. A nie chodzi przecież tylko o przekazywanie swoich poglądów, tylko o ich ewolucję i związaną z nią rzeczową dyskusję. Na szczęcie znalazłem blogerów którzy jednocześnie mają ugruntowane poglądy, jednocześnie uznając ich ewolucyjność, oraz gotowych do dyskusji.Wśród nich znajdują się:
Big Moose piszący na swym blogu: Big Moose Blog
Oraz Lewed piszący na blogu: Lewed's Blog czyli Dziennik Szlachcica Polskiego
Serdecznie obu pozdrawiam

Co nas łączy?

Każdy dzień który rozpoczyna się pisaniem bloga nasuwa mi pewną myśl. Co skłania ludzi do pisania blogów. Przecież próba przebicia się przez ten szum informacji jest znikła. Chęć zdobycia sławy też raczej jest trudna do osiągnięcia. Sławy świata blogów nie są tak wielkie jak w realnym świecie i prawie zawsze są sezonowe. Jednakże ta podstawowa chęć przekazywania informacji i radość chociaż z jednego nieznajomego czytelnika robi swoje. Mimo ze część ludzi twierdzi że blogowanie jest jednostronnym nadawaniem informacji, zawsze nam blogerom chodzi o wymianę informacji w sferze dwustronnej. Pozwala na to że nasze myśli nie znikają od tak w przestrzeni, są zgromadzone w jednym miejscu, a te krótkie sygnały od różnych ludzi, mówiące "Tak jestem tutaj, czytam!" Przynoszą radość. Czasami są to tylko statystyki odwiedzin bloga, czasami komentarze do kolejnych postów, a nawet "zaplatanie się wątków", wspólne nawiązywanie do wątków z innymi blogami. To wśzystko tworzy pewną wirtualną wspólnotę, ludzi sobie obcych, ale rozumiejących się w tym pewnym stopniu. Bo bez względu na nasze poglądy, jesteśmy blogerami.

środa, 3 października 2007

Siedzenie po nocy.

Siedzę dzisiaj koleją noc całą i załatwiam kolejne bajerki przez internet. Nie ma to jak siedzieć po nocy zajmować sie mało ważnymi, ale koniecznymi rzeczami. Wczoraj siedziałem do 4 nad ranem. Dzisiaj też pewnie mi to tyle zajmie. Chciałem coś dzisiaj wspomnieć o polskiej polityce. Ale trochę zabrakło mi inwencji. A raczej po obejrzeniu paru spotów wyborczych, ostatniej debaty Kaczyńskiego i Kwaśniewskiego, trochę brakuje mi już słów. Chyba wspomnę innym razem. Tym czasem wracam do pracy.

sobota, 29 września 2007

Stop ignoranckiej wojnie z narkotykami ?!?!

"Drogi Blogowy Kolego!
Przyłącz się do naszej akcji :


STOP IGNORANCKA WOJNE Z NARKOTYKAMI!
ZALEGALIZJUJ MARIHUANE TERAZ!"

To jest wezwanie które ostatnio otrzymałem. Na pewno muszę przyznać jedno: Stop ignorancji. Na pewno nie można zwalczać czegoś czego się nie zna. Nic dla tego bo tak i już. Narkotyki bowiem są taką samą używką jak pozostałe, alkohol tytoń itd. Społecznie nie mile widziane stosowanie danych używek a jednocześnie społeczne zezwolenie na używanie innych jest uwarunkowane kulturowo. W jednej kulturze, będzie przyzwolenie na alkohol, a społeczny zakaz na narkotyki. W innej kulturze może być wręcz na odwrót. Często zwolennicy danych używek. przytaczają różne statystyki. Ile osób ginie od przedawkowania alkoholu, a ile od przedawkowania narkotyków a ile umiera na raka spowodowanego paleniem tytoniu. Można by sie tak licytować, co statystycznie częściej zabija. Jednak nie ulega wątpliwości. Wszystkie te dość popularne używki, w odpowiedniej ilości są w stanie zaszkodzić zdrowiu. I to nawet poważnie. Mimo że przeciętny człowiek mimo że zdaje sobie sprawę że sobie szkodzi, nie zaprzestaje tej działalności. A protest wobec ignoranckiej wojnie?? Czy to protest z chęci uzyskania wolego wyboru w korzystaniu z całej palety używek, z chęci usunięcia ignorancji, niewiedzy dotyczącej narkotyków, chęci zarobienia na zalegalizowanym handlu narkotykami, czy może jeszcze o coś innego chodzi? Jak w momencie ewentualnie legalizacji, bądź częściowej legalizacji narkotyków uchronić od nich osoby które nie są w stanie podjąć samodzielnie decyzji (np. dzieci). W Polsce dzieciaki się rozpijają, mimo ze nikt nie powinien sprzedawać im alkoholu, dzieciaki pala tytoń ile wlezie mimo że prawo zabrania sprzedawania im tych używek, co niektóre także zażywają narkotyki, mimo że to zabronione jest nawet dla osób pełnoletnich. Skoro prawo nie jest respektowane tak jak powinno być, a używki do których dostęp prawnie jest ograniczony dostają się w niepowołane ręce, to powinno sie poprawić poziom jego przestrzegania, a potem dopiero się zastanawiać nad legalizacja kolejnych używek. Jedno jest pewne ustawodawstwo nie jest idealne i nie tylko w Polsce, respektowanie prawa też pozostawia wiele do życzenia. W ogóle świat nie jest idealny. Pewne jest jedno. Stop ignorancji! Warto o tym dyskutować.

piątek, 28 września 2007

"Katyń"

Kolejny dzień bezsensownej walki z urzędami i tym podobnymi instytucjami. To naprawdę trzeba mieć do tego końskie zdrowie. Dzisiaj zdaje się że przejdę sie na ten w miarę głośny film "Katyń". Ciekawe co z tego wyszło.

środa, 26 września 2007

Zobaczymy.

Niestety muszę to stwierdzić. Kicha totalna. Pogoda sie skończyła. Trudno się pożegnać z tym ciepłem Znowu smętne zimno nadchodzi. W każdym razie trochę więcej czasu w domu zacznę siedzieć w domu. Więcej będzie sie siedzieć w domu noce dłuższe.Co prawda niby imprezy też. Ale zawsze. Do tego nadchodzące wybory. Naprawdę jest o czym pisać. Przynajmniej jest pretekst. Ale to jeszcze nie postanowione, czy będę pisał o polityce. Zobaczymy,

wtorek, 18 września 2007

Kolejny tydzień.

Znowu miałem przerwę w pisaniu na tym blogu. Ostatnio miałem parę rozmów kwalifikacyjnych także trochę mi to głowę zaprzątało. Dzisiaj na odmiane wstalem lekko skacowany. Zmiana okularów robi swoje. Dzisiaj znowu będę miał latanie bankach i zapisach na różnorakie kursy. Mam nadzieje że tylko przestanie mnie w końcu boleć głowa. Mam przeczucie ze kawa może w tym pomóc.

niedziela, 2 września 2007

Jak doszło do Berlina?

Więc tak. było to tak. kolega miał załatwić sobie coś w pewnej bibliotece berlińskiej. Co i dlaczego Aż w berlińskiej? nie pytajcie się. Generalnie postanowiłem podczepić się pod jego wyjazd. We dwóch zawsze niby teoretycznie taniej, a przede wszystkim bezpieczniej jechać. Co prawda ja nie miałem nic konkretnego w Berlinie do załatwienia. Postanowiłem sobie trochę pozwiedzać. Nakupić piwa regionalnego i takie tam. I tak sie stało. Co prawda przygotowania trwały prawie miesiąc. A wyjazd tylko tydzień. Ale i tak było przepięknie. Gdy kolega ruszał do biblioteki w celach naukowych, ja ruszałem w miasto. A ze względu, że tak jakby berlin jest nieco droższym miastem od przeciętnego miasta polskiego, nie była to wyprawa na zakupy. Zatem korzystając z niezbyt wypchanego portfela postanowiłem zgłębić wszelkie inne ciekawsze aspekty tego miasta. od obfotografowania najciekawszych miejsc znanych tylko z przewodnika, przez zrobienie średniej jakości filmików aparatem cyfrowym po oczywiście..... zawieranie ciekawych znajomości z sympatycznymi pięknymi Niemkami. Mimo że w tych kilku słowach brzmi to nieco banalnie, ubawiłem się i naganiałem sie w tym mieście po wsze czasy. Aczkolwiek po dwóch dniach w Polsce. Nagle odczułem dziwne uczucie tęsknoty. Także niewątpliwie postaram się tam wrócić, mam nadzieje że w bliższym a nie dalszym czasie. A już na pewno nie raz wspomnę o tym krótkim, acz ciekawym pobycie w berlinie.

Pierwsze wrażenia z Berlina

Co tym razem napiszę? O to jest pytanie! Ile tym razem napisze? To też pytanie. Chociaż na to drugie łatwiej odpowiedzieć. Bo łatwe do przypuszczenia jest to ze z pewnością nie napisze zbyt wiele. późna godzina jest ja trochę zmęczony. Ale ściągam pewne programy z neta. A ze względu ze jest ich trochę, to komputer silą rzeczy jeszcze trochę podziała. A ze względu ze skoro i tak włączony to postanowiłem nie czekać do jutrzejszego dnia i zacząć pisać już co nieco dzisiaj.
Ciągle chodzą mi po głowie wspomnienia z Berlina. przyznaję, ze to miasto jest niesamowite. Podczas pobytu w tym mieście doznałem takiej ilości pozytywnej energii od jego mieszkańców że nadal jestem w szoku. Kultura bycia tych ludzi jest specyficzna. Wszyscy w oku byli bardzo mili. Każdy z każdym sie przywita, mimo ze się nie znają. Nawet kierowca w autobusie sie wita z pasażerami. W moim mieście tak nie bywa. Jak ktoś sie przywita z kierowca w komunikacji miejskiej spotyka sie zazwyczaj z wielkim zdziwieniem. Ba nawet jak sie ustąpi młodej kobiecie miejsce, to i to może spotkać się ze zdziwieniem. Poza tym ta specyficzna berlińska atmosfera. Powszechny porządek i punktualność. Po prostu niesamowite. Zawsze w stereotypach Niemca przedstawiane jest ot w sposób co najmniej neutralny z nutką negatywności. Ale ja to zacząłem odbierać jako coś dobrego, a nawet... miłego.

Ciąg dalszy wspomnień nastąpi.

sobota, 25 sierpnia 2007

Przystosowanie

Pewnie wyjdę na marudę. Ale przystosowanie się do polskiej rzeczywistości trwało prawie tyle co sam pobyt w Berlinie. No ale cóż. W każdym razie się trochę się rozleniwiłem. Miałem trochę poopowiadać o wyprawie. A tym czasem odsypiałem, oglądałem telewizję i nadrobiłem zaległości prasowe. A tym czasem chyba zacząć szukać roboty. Dzisiaj to aż mnie siedzenie boli od krzesła które stoi przy moim biurku z komputerem. Więc następnym razem mam nadzieje więcej napiszę.

poniedziałek, 20 sierpnia 2007

Powrót z Berlina.

Wczoraj wieczorem wróciłem z Berlina. Pociąg wlókł się jak cholera. Po tym całym udanym turystycznym tygodniu jestem totalnie wypruty. Przyznaje że nie mogę się przestawić na to że w okolicy na ulicach mówią po polsku. Generalnie jest wiele do opowiadania.

sobota, 4 sierpnia 2007

Jeszcze więcej jazdy rowerowej.

Przyznaje że wycieczki rowerowe stały się w tym tygodniu pewną regułą. Dołączył do nas jeszcze jeden kumpel. Czekamy teraz aż dojdzie czwarty. Więc trzeba będzie trochę go po namawiać. Ale to jak zwykle trochę potrwa. W każdym razie wycieczki rowerowe z tego tygodnia, były jak dla mnie długie i męczące. Co oczywiście mnie cieszy. Bo sprawiają przy okazji dużo radochy, a przy okazji człowiek może sobie spalić. Na razie przygotowania do wyjazdu trwają. ale niewiele nam już do szykowania zostało. Szukam teraz tylko powodu by wyrwać się z domu. może znowu na rower. A może do klubu bilardowego??

poniedziałek, 30 lipca 2007

Wycieczka rowerowa

No i stało się wyszliśmy z kumplem na wycieczkę rowerową. Jeździliśmy dobre ponad 3 godziny. Prawdę mówiąc fajnie się pod koniec jeździć po zmroku. Ciekawe miejsce przeżycie. Coś czuje że jutro będę miał zakwasy. Kto wie czy nie przez dłuższy czas. No cóż, moja kondycja jest taka sobie. No cóż trzeba będzie nad nią trochę popracować. Na razie nie ma siły nawet walić palcami w klawisze. więc tym razem skończę wcześniej pisać.

Rower

Tak właśnie sobie pomyślałem. Kumpel kupuje sobie rower. Ładuje w to spory kawałek kasy. Wiec może by warto odkurzyć swój sprzęcik i trochę pojeździć. Przy okazji podreperowało by się trochę sfatygowaną kondycje. Teraz przynajmniej nie tylko czas mam na to. Ale i towarzystwo. Generalnie bezruch w który ostatni popadłem źle na mnie wpłyną. A fajnie by było by wykorzystać czas który mi pozostał do popadnięcia w kolejny bezruch związany z pracą za biurkiem, bo taka prawdopodobnie mnie czeka.

Wir fahren nach Berlin

Szykuje się malutki tygodniowy wyjazd do Berlina. Więc może chociaż przez tydzień czasu nie będzie wyglądało że obijam się w mało interesujący sposób. Trochę pozwiedzam. Trochę wpije niemieckiego piwa. Także naprawdę nie mam na co narzekać. Po powrocie, nie będę miał już wyboru. Trzeba będzie zacząć szukać roboty. A obecne chwile ostatnich tygodni polegały, prócz zwykłego obijania, oczywiście na szykowaniu się do podróży: bilety, hotel, ubezpieczenie itd. Teraz będzie pewnie jeszcze coś przygotować. Mimo ze do wyjazdu jeszcze daleko, to jeszcze trochę do zrobienia jest. A nie chcę robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Generalnie będzie fajnie. Przynajmniej wyjdzie na to że pooblewam zakończenie studiów w nieco ciekawszy sposób.

niedziela, 29 lipca 2007

Zderzenie

Tak. Czasy w których dzień polegał na tym że chodziło odbębniać praktyki, czy też niemalże dosłownie wyspać się na wykładach miną. W zasadzie cieszę się z tego. Jednocześnie nie do końca to do mnie dotarło. Generalnie na razie jestem na etapie odreagowywania ostatnich trzech miesięcy. No cóż. Był to okres w którym dosłownie zasuwałem jak robot. Wszystko by zakończyć przed tak zwanymi wakacjami. No cóż udało się. Teraz jednak przeżywał leciutki szok. Z jednej strony wpadłem z okresu wielkiej harówki w okres wielkiego obijania się. Z drugiej strony nie wiem zbyt bardzo co dalej. nie miałem dotychczas czasu by o tym myśleć. I prawdę mówiąc nie chce jeszcze o tym myśleć. Jeszcze tydzień, albo dwa.

Kim jestem?

Kim jestem? Jestem młodym człowiekiem, który niedawno. Niedawno (w tym miesiącu), zakończył studia. Co robie? No cóż otrząsam się z cudownego studenckiego życia. Pora wyswobadzać się z pętli nieustanego wspomagania rodziców. Koniec nieustannego studenckiego "obijania", dorabiania tylko po to tylko by móc opijać kolejny zdany egzamin. Teraz będzie mi dane zobaczyć jak zderza się moje wyobrażenie o tym: co daje mi ukończenie mojego kierunku studiów, z tym co oferuje realne życie na naszym polskim rynku pracy. No cóż lekko nie będzie. Ale ciągle mam nadzieje że źle też nie będzie. W końcu jestem młody, wykształcony i ambitny. Zobaczymy w jakim stopniu rzeczywistość zburzy moje wyobrażenia o przyszłości. Wszyscy starsi koledzy mówią jedno. będziesz tęsknił za studenckim życiem. No cóż, zobaczymy. A póki nadzieja w pozytywy tego świata we mnie się tli, to napiszę parę słów od siebie w tym o to miejscu.